Blog

O studiach UX i wielu innych. Wywiad z Kordianem Klechą na UX Poland

Klecha
Wywiad

O studiach UX i wielu innych. Wywiad z Kordianem Klechą na UX Poland

Konferencja UX Poland odbyła się w październiku i już we wtorek przeczytacie naszą relację z tego wydarzenia. Tymczasem mamy coś specjalnego. Podczas prelekcji poprosiliśmy dwóch prelegentów – Łukasza i Kordiana Klechę o odpowiedzenie na parę pytań odnośnie projektowania, przyszłości i codziennej pracy.

Kordian Klecha jest kierownikiem merytorycznym kierunku „User Experience. Psychologia projektowania” na SWPS w Sopocie. Już od 20 lat projektuje produkty cyfrowe. W wywiadzie opowiada na temat.

Wywiady z prelegentami przeprowadził Sebastian Jagła z redakcji magazynu.

Audiodeskrypcja

Od algorytmów i struktur danych, którymi zajmowałeś się na uniwersytecie trochę daleko do projektowania. Czy była to taka organiczna zmiana?

Ja przede wszystkim w którymś momencie poczułem, że praca w charakterze developera nie daje realnych możliwości wpływu na końcowy kształt produktu. A miałem także bardzo silne poczucie, że bez takiego wpływu na końcowy kształt produktu właściwie nie ma szansy na stworzenie produktu dobrego, tzn. takiego, który byłby rozpoznawalny przez ludzi jako dobry, użyteczny, funkcjonalny. Więc gdy tylko pojawiły się informacje o tym, że zaczyna krystalizować się jakaś dziedzina, która tym zajmowałaby się to ja zacząłem interesować się nią, a potem bardzo płynnie rozwijając te umiejętności, zostawiłem za sobą całą karierę developera i rozpocząłem zupełnie nową projektanta. Było to kilkanaście lat temu, w tej chwili już bardziej niż projektantem jestem chyba konsultantem albo człowiekiem, który optymalizuje procesy biznesowe i procesy wytwórcze oprogramowania w organizacjach. Wciąż jednak, jak tylko jest okazja, żeby coś zaprojektować to nie odmawiam sobie. 

A czujesz, że ta wiedza z projektowania i wcześniej jeszcze z programowania, teraz Ci się przydaje w tym konsultowaniu?

Myślę, że to w ogóle jest bardzo istotne, bo o ile trudniej muszą mieć Ci wszyscy pozbawieni backgroundu technicznego, ponieważ w realnym świecie znaczna część problemów, które musimy rozwiązywać to są po prostu problemy związane z komunikacją, w tym z zespołem developerskim. I tam pewna taka – może nie wiedza, ale – perspektywa związana z doświadczeniem własnym, pozwala diametralnie inaczej rozumieć pewne zależności, które np. wpływają na chęć lub niechęć zespołu developerskiego do wprowadzania takiej lub innej zmiany. A z drugiej strony, kiedy funkcjonuje jako projektant to jest mi znacznie łatwiej podejmować szybko decyzje dotyczące jakiś konkretnych rozwiązań, wiedząc po prostu np. co jesteśmy w stanie łatwo wyciągnąć z danych a co nie lub większym kosztem. 

Czyli jednak wiedza techniczna  u projektanta to…

Tzn. myślę, że to też zależy od profilu, bo potrafię sobie wyobrazić, że można być projektantem, który świetnie wywiązuje się ze swoich zadań w bardziej miękkich sferach, czy operując na bardziej miękkich poziomach, ale w mojej pracy faktycznie wiedza techniczna okazuje się być bardzo istotna. 

A czy od momentu, gdy branża zaczęła się bardziej krystalizować i do niej wszedłeś, czujesz, że nastąpiła duża zmiana tego, czego wymaga się od projektantów?

To jest trudne pytanie, bo chciałoby się na nie odpowiedzieć, że „tak, oczywiście”, ale kiedy robię taki błyskawiczny rachunek sumienia, tak to nazwijmy, to wydaje mi się, że  w dużej mierze jest to – na wyższym poziomie zrozumienia – zaspokajanie tej samej potrzeby i mimo wszystko dosyć podobnymi narzędziami. Jeżeli mówimy o samym projektowaniu to koniec końców to jest wytworzenie jakiegoś nieklikalnego czy makietowego prototypu produktu, który jest zwalidowany pod kątem jego jakości użytkowej. I to w ciągu ostatnich 10 lat w zasadzie w ogóle nie uległo zmianie. Wszystko dookoła się zmieniło, zmieniła się struktura, zmienił się poziom, na którym rozwiązujemy problemy, ale wydaje mi się, że te wymagania corowe pozostają te same. 

Okej, to teraz łatwiejsze pytanie: ze świadomością firm dot. potrzeb projektowania jest lepiej?

I tu znowu chciałoby się powiedzieć, że „tak, oczywiście”, ale wcale nie jestem tego taki do końca pewien. Tzn. na pewno jest lepiej, na pewno te co najmniej 10 lat rozwoju branży w Polsce spowodowało gigantyczne przesunięcie świadomościowe także wśród reprezentantów biznesu. Natomiast nawet w prezentacjach, które oglądaliśmy wczoraj i które oglądamy dzisiaj, mówią nam, że nadal projektanci UX borykają się z taką ścianą czy poczuciem niezrozumienia swoich dobrych intencji przez biznes i to nawet w organizacjach, które ich zapraszają i w nich inwestują, tzn. że nadal taka praca związana z poszerzaniem świadomości biznesu musi być wykonywana.

Jesteś też koordynatorem merytorycznym na studiach podyplomowych projektowania doświadczeń na SWPS-ie w Sopocie. Czy mógłbyś nam powiedzieć jak wygląda w ogóle proces tworzenia takiego kierunku, bo w Polsce one dopiero powstają tak naprawdę. Tzn. w Sopocie ten kierunek istnieje od 5 lat, jeśli się nie mylę, ale to pewnie przypominało jajko a kurę. Skąd wziąć ekspertów, którzy na tyle się znają, żeby uczyć kolejnych ekspertów?

My chyba byliśmy drugim takim kierunkiem w Polsce zaraz po warszawskim i rzeczywiście sam początek był niesłychanie trudny. Nie wiem, czy zdecydowałbym się na to jeszcze raz, wiedząc o tym jak potężną pracę trzeba wykonać, żeby doprowadzić to do założonego celu. Ja strasznie chciałem razem z Radkiem stworzyć taki kierunek, który będzie naprawdę kompleksowy, jeśli chodzi o przygotowanie do zawodu, tzn. który będzie dawał szeroką perspektywę, łączącą twarde umiejętności zawodowe z psychologią, ale także który będzie wprowadzał do realnego świata biznesu, w którym musisz operować doskonale umiejętnościami budowania klimatu do pracy grupowej albo komunikacji z innymi. No i wreszcie chcieliśmy także, aby nasi absolwenci naprawdę rozumieli taki kontekst, w którym funkcjonują produkty i żeby ich projekty dyplomowe były realizowane od razu w praktycznym realnym środowisku –  żeby to było rozwiązywanie realnych problemów, nawet jeżeli te realne problemy często nie są tak sexy jak mogłoby się wydawać, ponieważ kręcimy konkretne problemy i jako projektanci nie możemy wybrzydzać. Pamiętam, że pierwsza edycja kosztowała mnie łącznie chyba ok 1000 godzin pracy, prowadziliśmy ją wtedy z Adrianem Dampcem i z Adamem w zasadzie we trzech, a każdy z nas wziął na siebie jakąś część tego procesu. Studia trwały 3 semestry. Natomiast już 2 edycja była gwałtowną zmianą tej formuły, zaprosiłem do współpracy znacznie większą liczbę specjalistów i też skróciliśmy studia do jednego roku. W tej chwili wydaje mi się, że mamy naprawdę naprawdę bardzo mocny program, bardzo dobrze realizowany przez grono ludzi z ogromnym doświadczeniem, w dodatku ludzi, którzy naprawdę chcą przekazywać swoją wiedzę innym. Z czystym sumieniem i patrząc prosto w oko kamery, mogę powiedzieć, że sam chętnie wziąłbym udział w tych studiach jako słuchacz, bo wiem, że są wśród wykładowców ludzie, którzy mają doświadczenia, których ja po prostu nie miałem okazji zdobyć. 

Czyli już coraz lepiej krystalizuje się nie tylko materiał, ale i sami prowadzący?

Tak, postawiliśmy na szeroką kadrę, w której cześć prowadzących prowadzi większe bloki główne, jak analityka, wprowadzenie do projektowania, rdzeń procesu projektowego. Natomiast bardzo jest też wiele osób, które prowadzą dosłownie jeden 4-godzinny blok zajęć. Dzięki temu mamy w tej chwili chyba ok 250 godzin naprawdę zróżnicowanych tematycznie i też na bieżąco to monitorujemy, więc wiem, że satysfakcja uczestników z zajęć jest bardzo wysoka. Muszę powiedzieć, że po tych wszystkich latach jestem naprawdę dumny z tego, jak udało się nam wszystkim dobry produkt czy program kształcenia wypracować i jaki udaje się nam realizować. 

A czy widzisz kierunek, w którym zmierza edukacja projektowania? Właśnie w takich studiach podyplomowych czy może w tradycyjnych studiach licencjackich i magisterskich czy może to w ogóle przyszłość bootcampu? 

Znowu uważam, że to bardzo dobre pytanie i to pod takim względem, że trudno na nie odpowiedzieć. Przyglądałem się temu rynkowi z racji prowadzenia naszych studiów i wydaje mi się, że ta sytuacja jest w miarę ustabilizowana, tzn. mamy w zasadzie oferty bootcampowe różnego rodzaju, przeznaczone dla ludzi, którzy dysponując niewielkim stosunkowo budżetem, chcą jednocześnie w bardzo krótkim czasie zdobyć jakieś umiejętności, ale także – powiedzmy sobie od razu – spędzić czas w takiej atmosferze pracy nad problemami projektowymi, co jest wartością samą w sobie. Te studia, które my realizujemy i wszystkie inne studia podyplomowe to są raczej już takie pakiety w ponad 100 godzin edukacyjnych, znacznie szersze programy i moim zdaniem taki 10-miesięczny kurs w formule studiów podyplomowych, jest takim minimum, które może naprawdę kompleksowo wprowadzić, dlatego, że nie da się fizycznie pewnych rzeczy zrealizować ze zrozumieniem, nie tylko przekazując wiedzę ze slajdów, ale także pozwalając ludziom przećwiczyć ją samodzielnie, w krótszym czasie. Nad studiami o większym rozmiarze zastanawiałem się wielokrotnie. Natomiast mam poczucie, że rynek w Polsce jeszcze do tego do końca nie dojrzał, tzn. że wciąż jeszcze wystarczające jest przy wysokim poziomie, bo rozumiem, że studia podyplomowe w ogóle – mówię tutaj o wszystkich, które są w Polsce realizowane – stoją na wysokim poziomie. Wydaje mi się, że one w ogóle zaspokajają tę potrzebę. Nie bardzo też wiadomo, co więcej można by przekazać na studiach pełnowymiarowych, chyba że miałaby to być jakaś psychologia z jakąś specjalnością, co z kolei znowu byłoby takim znowu chodzeniem na kompromisy. Krótko mówiąc wydaje mi się, że ta formuła studia podyplomowe dla osób, które mają większy budżet i poważnie myślą o rozpoczęciu zawodu oraz oferta bootcampowa dla osób, które chcą szybko coś przećwiczyć, zdobyć jakieś umiejętności, w tej chwili zaspokaja potrzeby na polskim rynku. 

A teraz pytanie odnośnie Twojej prezentacji: czy można projektować etycznie w późnym kapitalizmie?

No więc na pewno tak. Co więcej wydaje mi się, że większość projektów, które realizujemy w Polsce, to jest projektowanie w jakimś sensie etyczne. Tzn. częściej rozwijamy tutaj produkty, w przypadku których nie występuje pokusa wywierania wpływu na użytkownika, choć ja sam na swojej drodze zawodowej wielokrotnie spotykałem się z różnymi naciskami albo z prezentowaniem jako właściwych wzorców, na których moglibyśmy bazować, właśnie serwisów, które słyną z tego, że wykorzystują cały arsenał niekoniecznie etycznych zabiegów. Natomiast to, co wydaje mi się istotne to, żebyśmy właśnie nie zamykali się w naszym polskim spojrzeniu, mówiąc sobie, że jeżeli u nas wszystko jest w porządku to wszędzie jest w porządku. Dlatego, że nawet jeżeli coś projektujemy to jesteśmy projektami po tej stronie tylko jednego produktu, interfejsu, natomiast użytkownikami czy podmiotami manipulacji dokonywanych przez niektóre przedsiębiorstwa jesteśmy w przypadku wszystkich innych produktów i interfejsów. Dlatego nasza uwaga, nasz tytuł do wypowiadania się zgodnie z wiedzą jaką posiadamy jest unikalny i powinien być wykorzystywany do tego, żebyśmy zaczęli wywierać pewne naciski na ustawodawców i postarali się przynajmniej rozpocząć dyskusję, co w produktach cyfrowych powinno być dozwolone a co wręcz przeciwnie.

Komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *